Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Inka
Marszałek
Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: małopolska
|
Wysłany: Śro 23:58, 28 Sie 2013 Temat postu: Stabat Mater, Mater Dolorosa, Mater Nostra Polonia. |
|
|
Szwajcaria, rok 1958
Wrześniowy wieczór. Maria Konarska siedzi w wygodnym fotelu i patrzy za okno. Ten sam widok od lat. Ten sam, znienawidzony już szwajcarski krajobraz. Odgarnia włosy. Znowu siwe, jak wtedy w obozie, w powstaniu, zaraz po wojnie. Teraz jest już za stara na farbowanie. Zresztą, jest już za stara na życie. A nawet gdyby była młodsza, życie nie jest dla niej. Otto stawia przed nią kubek z gorącą herbatą. Bierze z kanapy kremowy pled, którym otula ukochaną. Nawet już się nie martwi. Minęło tyle lat, przyzwyczaił się. Nagle Maria podnosi wzrok.
-Otto...-mówi łamiącym się głosem. Doktor Kirchner wzdycha z ulgą. Dziś Marysia jeszcze nic nie mówiła.
-Tak kochanie.
-Wiesz...wiesz, że dziś byłyby czterdzieste urodziny Władka?
Kraków, grudzień 1946
Po dziesięciogodzinnej operacji każdy lekarz jest wykończony fizycznie i psychicznie. Nie Maria Ostrowska. Personel patrzy na nią z podziwem i zastanawia się skąd u niej taka wytrwałość, połączona z wybitną wiedzą i doskonałymi umiejętnościami praktycznymi. Nikt nie wie, że pochodzi z Warszawy, naprawdę nazywa się Konarska i jest matką TYCH Konarskich-"krwawych braci", jak nazywa ich reżimowa prasa. Nikt z pracowników szpitala nie domyśla się nawet, że te skomplikowane przypadki medyczne, niewyobrażalnie trudne operacje i całodobowe dyżury dają jej ogromne ukojenie. Że chociaż przez chwilę, nie zastanawia się, czy to już.
Po pracy Maria chodzi do kościoła. Sama. Otto, z urodzenia protestant, z wyboru ateista czeka na nią w pobliskiej kawiarni.
-No dobrze, ja ocaliłam kolejne życie, Ty ocal moich chłopców. Proszę.-targuje się z Bogiem. Siostra Józefa dawno by ją za to zbeształa. Siostra Józefa wsparłaby ją, jak mogła. Ale to ona namówiła ją, by wyjechała do Krakowa, na krótko przed aresztowaniem chłopców. I teraz nie ma jej kto wesprzeć. Ani zbesztać. Więc Maria Konarska targuje się z Bogiem.
Kolejny spokojny dzień w szpitalu.
Kolejny dramatyczny dzień dla Marii. Znowu żadnych wiadomości. I w dodatku niczego, co oderwałoby ją od czarnych myśli. Same rutynowe przypadki. Popija kawę w pokoju lekarskim, razem z Otto i internistą Krzysztofem.
-Dzień dobry.-wita się z nimi Danka, anestezjolog.
-Dzień dobry.-odpowiada każde z nich. Danuta podchodzi do szafy. Ściąga płaszcz, wiesza na wieszak, z którego uprzednio zdjęła śnieżnobiały kitel. Narzuca go na siebie.
-Słyszeliście, że dziś mają strzelać do krwawych braci? Tych Konarskich, z Warszawy.-mówi zupełnie beztrosko, zalewając jednocześnie kawę.
Czy słowa się czuje? Jeśli tak, to te przed chwilą wypowiedziane, były jak gwoździe wbijane w serce. W serce matki, która właśnie dziś dowiaduje się, że niebawem straci to, co ma najcenniejsze. Synów. Nie zginą nawet z honorem, jak bohaterzy. Zginą jako bandyci. Otto zauważa, że Maria blednie. Nie dziwi jej się. Nie wie jak reagować. Nie wie nawet, co się za chwilę stanie, nie ma pojęcia czego się może spodziewać. Boi się. Po chwili zauważa, że Maria powoli osuwa się na ziemię, a jeszcze później, że wszyscy obecni w pokoju kręcą się koło niej i zastanawiają co jej jest.
Długi, ciemny korytarz. Śmierdzi, ale nie tak jak w celi. Dwóch strażników prowadzi Michała. Z naprzeciwka idą z Władkiem. On ma zdecydowanie większą obstawę. Stawiają ich obu pod ścianą. Konarscy patrzą na siebie. Władek się boi, widać to po oczach. W końcu aresztowana jest też jego żona, a on nie ma pojęcia co się z nią dzieje. Michał, jak zwykle spojrzenie ma drwiące. Wie, że to jego ostatnia broń-drwiące spojrzenie. Oboje chcą coś sobie powiedzieć, ale żaden z nich nie wie co. Ktoś podaje im opaski na oczy. Władek rzuca swoją na ziemię i spluwa. Michał po chwili robi to samo.
-Do zobaczenia.-mówi z nonszalanckim uśmiechem. Władek zastanawia się, jak to możliwe, że jego brat wciąż wierzy, że jest jeszcze coś po drugiej stronie. Czekają na strzał. Jeszcze nie następuje. Władek postanawia coś powiedzieć. Decyduje się na krótkie "Jeszcze Polska nie zginęła". Michał powtarza słowa brata, jakby nieśmiało. W końcu następna strofa, to "Póki my żyjemy", a oni właściwie już są martwi. Jakby na potwierdzenie tej myśli, rozlegają się dwa strzały, a potem bracia upadają w kałuży krwi na zimną posadzkę.
-Sam pan rozumie, w obecnej sytuacji Maria nie jest w stanie pracować.
-Rozumiem, rozumiem.-potakuje ordynator.-Martwię się. Skąd to nagłe pogorszenie stanu zdrowia u doktor Ostrowskiej?
-Wie pan...Majdanek...tam robili z nią niewyobrażalne rzeczy. Czytałem, że następstwa tego wszystkiego mogą się ujawnić po latach, a na dobrą sprawę, minęły tylko dwa lata, odkąd stamtąd uciekła.-przebąkuje. Boi się, że ktoś odkryje, co tak naprawdę dzieje się z Marią, a to nie będzie dla niej dobre.
-Rozumiem...-mówi jeszcze raz ordynator.-Mam propozycję. Niech pani Maria odpocznie, a potem, miejmy nadzieję wróci do pracy. Jest wybitną specjalistką.
Otto spodziewa się, że Maria po wybudzeniu będzie płakać, rozpaczać, cokolwiek. Ona wstała i zachowywała się, jakby nigdy nic. Po kilku dniach zostaje wypisana ze szpitala. Otto boi się ją zostawić samą, ale przekonuje go, że da sobie radę. Przez cały dzień sprząta mieszkanie. Gdy Otto wraca, jest jak nowe. Dawno nie było w tak idealnym stanie,
-Wyobrażasz sobie, że chłopcy jeszcze nie wrócili?-mówi, wprawiając Kirchnera w niemałe osłupienie.
-Marysiu...-zaczyna
-Wiesz, do Michała to podobne, z niego wyrósł straszny lekkoduch, ale Władziu? On nawet rzadko gdzieś wychodził...
-Kochanie...-dalej próbuje coś powiedzieć.
-Poczekaj, usiądź.-mówi uśmiechnięta.-Nakładam obiad.-bierze chochlę i wlewa do głębokiego talerza sporą porcję pięknie pachnącej zupy ogórkowej.-Co byś powiedział, żebyśmy się w niedziele wybrali z chłopcami na wycieczkę rowerową?
Środek nocy. Otto wyczuwa, że Mari nie ma obok niego. Głębokie westchnienie. Wstaje. Zakłada kapcie i granatowy szlafrok. Idzie do kuchni, gdzie świeci się światło. Maria uwija się jak w ukropie. Wygląda pięknie w kraciastym fartuchu.
-Co robisz?-pyta, choć doskonale zna odpowiedź. Tę samą, powtarzającą się już od kilkunastu nocy.
-Pierogi.-odpowiada. W jej głosie słychać zmęczenie.-Ruskie dla Władka, z kapustą i grzybami dla Michała. Chłopcy je uwielbiają. A, właśnie. Władek prosił, żebyś mu kupił nowe rękawice bokserskie...
Maria stopniowo coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością. Otto wszelkimi sposobami próbuje jej pomóc. W szpitalu mówi, że ma problemy neurologiczne, na skutek przeżyć wojennych. Kiedy ordynator informuje go o możliwości wyjazdu na leczenie do Szwajcarii jest zachwycony.
-Lekarza trzeba wprawdzie znaleźć na miejscu, ale pozwolenie na wyjazd mogę wam załatwić od ręki.-mówi klepiąc Ottona po ramieniu.
Wyjazd jest nadzieją.
Wyjazd jest szansą.
Wyjazd jest potrzebny!
Otto uskrzydlony biegnie do mieszkania. Przedstawia Marii nieco ubarwiony plan podróży, mówi, że muszą jechać na kongres.
-No nie wiem, nie mam z kim zostawić chłopców.-Marysia się waha. Otto próbuje ją przekonać wszelkimi możliwymi sposobami. Udaje się. Cały tydzień pakuje walizki. Marysia zajmuje się przygotowywaniem zapasów dla Michała i Władka.
Nadchodzi upragniony dzień wyjazdu. Ordynator chce osobiście zawieść ich na lotnisko. Maria maluje usta.
-Kochanie, czas na nas.-mówi Otto. Maria kręci głową.
-Jeszcze nie. Nigdzie nie jadę. Muszę poczekać na chłopaków.
-Marysiu, oni nie żyją!-Otto niemalże krzyczy. Maria wybucha płaczem.
-Nie mów tak.-mówi.-Otto proszę cię, nie mów tak...
-Ty wiesz...Marysiu, ty przecież o tym wiesz.-szepce. Całuje ją szybko. Bierze do rąk walizkę. Maria wyciera oczy haftowaną chusteczką. Nakłada na głowę kapelusz, bierze z komody torebkę. Wychodzą.
Od tej pory rozmawiają tylko o samopoczuciu i pogodzie.
Szwajcaria, rok 1958.
Otto kiwa głową ze zrozumieniem. Nie spodziewał się, że Maria o tym wspomni. Już dwanaście lat nie podejmowała tematu tamtego życia. Już dwanaście lat nie rozmawiają o tym co ważne. Bierze ją za rękę. Maria znowu wybucha niekontrolowanym płaczem.
-Otto...ja nawet nie wiem, gdzie oni leżą. Nie mogę im nawet zapalić znicza...Moje dzieci!
"Stabat Mater, Mater Dolorosa,
Gdy jej synów odcinali od powroza.
Kładła w groby, głuche jak jej noce,
Martwe swego żywota owoce.
Stabat Mater, Mater Nostra, Polonia
Z cierni miała koronę na skroniach."
Wykorzystano fragment wiersza Józefa Wittlina- "Stabat Mater"
Przepraszam! Nienawidzę siebie za to opowiadanie, jestem okrutna, zawsze mówiłam, że nie będę w swoich opowiadaniach krzywdzić chłopaków, a tymczasem pozwalam ich zabić!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zorina
Marszałek
Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1669
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z San Esbobar
|
Wysłany: Czw 6:55, 29 Sie 2013 Temat postu: Stabat Mater, Mater Dolorosa, Mater Nostra Polonia. |
|
|
Bardzo smutne opowiadanie ale w tym smutku piękne.
Zastanawia mnie Ottto ,jest Niemcem i tak spokojnie może pracować w szpitalu z Marią ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Inka
Marszałek
Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: małopolska
|
Wysłany: Czw 6:58, 29 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Pod zmienionym nazwiskiem, imieniem zresztą też, zakładam, że perfekcyjnie zna polski, a rok po wojnie trudno o cokolwiek w stylu aktu urodzenia, także z małą pomocą fałszerzy może pracować. W sumie nie dopowiedziałam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Konarska
Marszałek
Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 8:56, 29 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
No, to kiedy wydajesz książkę? To opowiadanie jest... genialne! Maria, która nie może pogodzić się ze śmiercią chłopców i ta ich śmierć, taka piękna. "Jeszcze Polska nie zginęła"... Boże, rozbiłaś mnie kompletnie tym opowiadaniem i mam łzy w oczach. Jak dla mnie mógłby być sam opis śmierci, bo za niego masz ode mnie owacje na stojąco! Śliczne! Wspaniałe! Piękne! Brak mi słów i tyle... Piszę ogólnikami, bo jakbym miała zacytować moje ukochane fragmenty, to musiałaby zacytować cały tekst...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mondler
Marszałek
Dołączył: 15 Sty 2013
Posty: 1935
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 10:00, 29 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Nienawidzę Cię! Jak mogłaś?! Jest mi teraz smutno od rana. Już jak wstałam było mi smutno. Mówię: wejdę na forum, pogadam z dziewczynami, a Ty spotęgowałaś mój smutek
Och, myślałam, ze w pewnym momencie Maria nazwie Otto Czesławem. Smutne bardzo. Najbardziej chyba szkoda mi właśnie Marii w tym wszystkim. Ty wiesz, że genialne, że narracja z czasie teraźniejszym i wszystko och i ach, ale mi smutno!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Inka
Marszałek
Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: małopolska
|
Wysłany: Czw 10:05, 29 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Sonia, też siebie nienawidzę...przepraszam
Teraz czuję obowiązek napisania czegoś optymistycznego.
Dziękuję dziewczyny, miło, że wam się podoba, chociaż nie jestem pewna, czy słusznie, bo zaczęłam się zastanawiać, czy takie zachowanie w ogóle pasuje do Marii.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mondler
Marszałek
Dołączył: 15 Sty 2013
Posty: 1935
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 10:09, 29 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Wydaje mi się, że pasuje właśnie. Ta kobieta i tak dużo przeszła. Stracić męża, synów, nie mieć wnuków, mieszkać w innym mieście z niemieckim mężczyzną?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zorina
Marszałek
Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1669
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z San Esbobar
|
Wysłany: Czw 10:10, 29 Sie 2013 Temat postu: Stabat Mater, Mater Dolorosa, Mater Nostra Polonia. |
|
|
Nie wiemy jakby Maria się zachowała ,jakby straciła obu synów ,wiec twoja wizja jest całkiem prawdopodobna moim zdaniem.
Ale czekam na coś bardziej optymistycznego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Konarska
Marszałek
Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 10:22, 29 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Właśnie, Paulinka, wystawiam Ci rachunek za pschyterapeutę, który będzie leczył moją depresję. Od wczoraj mi smutno, odkąd obejrzałam "Inkę" i jak zobaczyłam opowiadanie w FM, to byłam pewna, że mi nastrój się poprawi. A tu takie coś.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
chjena
Harcerz
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:02, 29 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Otto również nie ma gdzie zapalić znicz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Audrey
Marszałek
Dołączył: 10 Lis 2013
Posty: 1429
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Małopolska
|
Wysłany: Nie 10:10, 05 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Chyba najsmutniejsze opowiadanie, jakie tu czytałam. Bardzo realistycznie opisałaś Marię, jej przeżycia i myślę, że Maria zachowywałaby się właśnie tak, jak to ujęłaś w opowiadaniu, które jest piękne!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|